Kazanie Pasyjne – IV Niedziela Wielkiego Postu 2020
dkn Michał Bieroński
Kazanie Pasyjne – IV Niedziela Wielkiego Postu 2020
Przeżywamy zdecydowanie wyjątkowy czas: z jednej strony Rok Eucharystyczny, w którym rozważamy jak wielkim wydarzeniem jest Eucharystia, a z drugiej sytuację, w której mamy do niej coraz bardziej utrudniony dostęp, a w niektórych miejscach jest to możliwe już tylko przez środki transmisyjne. Niektórzy chcą nawet, by całkowicie zabronić uczestnictwa w Mszy Świętej, tłumacząc to oczywiście większym dobrem. Myślę, że nikt z nas jeszcze 4 tygodnie temu, gdy rozpoczynaliśmy czas Wielkiego Postu, czas duchowego przygotowania na radość Zmartwychwstania nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Powstaje pytanie: Co w takiej sytuacji robić? Tym bardziej aktualny wydaje mi się temat naszych rozważań.
Msza święta jak pamiętamy jest ofiarą, jest bezkrwawą pamiątką Krzyża, złożeniem się w ofierze Jezusa, który oddaje się Ojcu jako ofiara za nas i oddaje się nam jako pokarm na życie wieczne. Mając w pamięci rozważania o ofierze czystej, świętej i doskonałej, chcemy dziś umocnić i pogłębić naszą wiarę w to, że w każdej Mszy świętej rzeczywiście przeżywamy tą mękę Jezusa. Przeżywamy nie jako coś odległego, ale stajemy się uczestnikami tych wydarzeń ponieważ Chrystus w trakcie Eucharystii uobecnia dla nas tutaj, na tym ołtarzu swoją krzyżową ofiarę.
Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że wydarzenia z przeszłości minęły bezpowrotnie. To, co było, minęło. Należy do historii i nigdy się nie powtórzy. Taką intuicję mieli także niektórzy starożytni filozofowie, twierdząc, że: „Nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki”. Wody, do których weszliśmy, popłynęły i już ich nie ma. Przychodzi następna fala. W tym doświadczeniu przemijania, które nam towarzyszy istnieje wyjątek. Sprawia go swoją wszechmocą Bóg. On chciał, aby każdy człowiek, który uwierzy w Chrystusa mógł osobiście uczestniczyć w wydarzeniach, które dokonały się dawno temu, na wzgórzu Golgoty. Postanowił więc, aby męka i śmierć Jezusa, a także zmartwychwstanie, uobecniać dla ludzi pod osłoną znaków właśnie w Eucharystii.
Kiedyś mieszkańcom Jerozolimy trudno było uwierzyć, że ten Skazaniec, którego prowadzą na Golgotę, jest Synem Bożym. Co więcej, pamiętamy, że nawet sami Jego najbliżsi uczniowie zachwiali się w swej wierze. Jakże bowiem na serio uznać, że wszechmocny Bóg, objawiający się ludziom w ludzkiej postaci, mogący jednym słowem wszystko zmienić, poddał się tak okrutnej męce. Rodziła się wątpliwość. Może i dziś pojawia się w nas to samo zwątpienie, prowadzące do pytania: A może to jest tylko człowiek? Wprawdzie czynił nadzwyczajne rzeczy, ale dlaczego pozwala się biczować, ukoronować cierniem, nałożyć sobie ciężki krzyż, przebić ręce i nogi gwoźdźmi i konać trzy godziny w niewyobrażalnych cierpieniach?
Z tej próby wiary zwycięsko wyszła tylko Maryja. W Niej nie pojawiło się zwątpienie, podczas gdy inni pouciekali, a potem zamknęli się w Wieczerniku nie wiedząc co robić. Nasz akt wiary obejmuje zarówno mękę Jezusa, jak też fakt, że staje się ona realnie obecna w Eucharystii. Możemy mówić o podwójnym akcie wiary. Wyznaję, że Chrystus był prawdziwym Bogiem i prawdziwym Człowiekiem i choć był wszechmocny, dobrowolnie oddał się w ręce ludzi i świadomie pozwolił na to, aby ludzie Go tak potraktowali. Wśród tych ludzi jestem także ja i każdy z nas. Wszyscy mamy udział w cierpieniach Jezusa. Nie wystarczy jednak wyznać, że Pan Jezus kiedyś cierpiał i umarł oraz zmartwychwstał. Trzeba także wyznać z wiarą, że w każdej Eucharystii autentycznie, rzeczywiście, realnie, choć pod osłoną znaków, jest obecna męka Jezusa i Jego śmierć. Wszyscy w czasie Mszy świętej stajemy na Golgocie i osobiście przeżywamy mękę Zbawiciela.
Chrystus przychodzi z pomocą naszej wierze także przez to, że ukazuje się wybranym osobom w swej krzyżowej męce. Szczególnymi świadkami tej tajemnicy są święci. Pierwszą z nich, wyjątkowo nam bliską jest św. Siostra Faustyna. Pisze ona w swoim „Dzienniczku”: „Dziś widziałam w czasie Mszy świętej Jezusa ukrzyżowanego. Jezus był przybity do krzyża i w wielkich mękach. Dusza moja została przeniknięta cierpieniem Jezusa, w duszy i ciele moim, chociaż w sposób niewidzialny, ale równie bolesny. O, jak straszne tajemnice dzieją się w czasie Mszy świętej (…) Z jaką pobożnością powinniśmy słuchać i brać udział w tej śmierci Jezusa” (Dz. 913-914).
Drugim współczesnym świętym szczególnie głęboko złączonym z przeżywaniem męki pańskiej jest Św. Ojciec Pio. Wszyscy, którzy uczestniczyli w Eucharystii sprawowanej przez Ojca Pio zgodnie mówili, że jest to niezwykłe doświadczenie duchowe. Jan Paweł II podczas swego pobytu w San Giovanni Rotondo w dniu 23 maja 1987 roku powiedział, że Msza św. była dla Ojca Pio „źródłem i szczytem, punktem oparcia oraz ośrodkiem całego życia i działania. Święty we Mszy św. widział całą Kalwarię, przeżywał ją jako wstrząsającą tajemnicę Męki Pańskiej”. Zawsze z wielkim oddaniem przygotowywał się do Eucharystii, rozmyślał i modlił się wcześniej na różańcu. Podczas Mszy św. w chwili wypowiadania słów: „Spowiadam się…” był skupiony i wzruszony, składał wówczas na ołtarzu wszystkie grzechy świata. Najboleśniej przeżywał moment przeistoczenia, zwłaszcza w czasie Wielkiego Postu. Ojciec Pio wtenczas był blady, spocony i drżał, a jego wzrok był utkwiony w białej Hostii, którą trzymał w dłoniach. Z jego ran na rękach wypływała krew, a cały kościół wypełniał się niezwykłym zapachem, jaki wydzielały stygmaty. Podczas wypowiadania słów: „To jest Ciało moje…, To jest kielich Krwi mojej”, można było zobaczyć, że Święty rzeczywiście uczestniczy w tragedii Golgoty, a Msza św. prawdziwie stawała się Męką Zbawiciela. Ojciec Pio tak wspominał ten moment: „…uderzenia mojego serca stają się mocniejsze, gdy przebywam z Jezusem w Eucharystii. Nieraz wydaje mi się, że serce chciałoby mi wyskoczyć z piersi. Gdy jestem przy ołtarzu, czuję niekiedy dziwny ogień, który wypełnia całą moją osobę, niestety, nie jestem w stanie opisać go słowami”. Bardzo ważnym momentem dla Ojciec Pio była Komunia Święta. Powiedział kiedyś: „Gdybym któregoś dnia został pozbawiony Komunii Świętej – umarłbym”. A zapytany o znaczenie Mszy Świętej odpowiedział, że „świat mógłby pozostać nawet bez słońca, ale nie może zostać bez Mszy Świętej”.
To jest odpowiedź na nasze wątpliwości. Nie rezygnujmy z uczestnictwa we Mszy Świętej. Niezależnie czy tego fizycznego tu w Kościele, czy tego duchowego, łącząc się przez jakiekolwiek media. Jako Kapłani, choćbyśmy musieli sprawować Eucharystię sami, Kościół miał być pusty a jego drzwi zamknięte, to jesteśmy wezwani, aby składać za wszystkich wiernych nam powierzonych i za siebie ofiarę na tym ołtarzu. Tutaj bowiem znajdziemy prawdziwe lekarstwo, które wzmocni naszego ducha! Bóg bowiem zrobił już pierwszy krok w naszą stronę, zostawił nam samego siebie i wyciąga do nas swoją rękę, nawet jeśli tego nie zauważamy. Prośmy dobrego Boga, aby na wzór tych świętych jeszcze mocniej wzbudził w nas pragnienie zjednoczenia się z Nim. W tym czasie próby zaufajmy Mu, dajmy Mu się prowadzić, bo On jest drogą, która nigdy nie zawodzi!